Najpierw zielone malutkie
tyle się wciąż spodziewa
potem miłuje i krwawi
wreszcie samotnie dojrzewa
i olbrzymieje cichutkie
i Boga innym otwiera
aż znowu – w sobie malutkie
we Mszy dziękczynnej umiera
ks. Jan Twardowski
Druga rocznica odejścia Księdza Prałata do Domu Ojca
7 lutego, przed dwoma laty odszedł do Domu Ojca nasz Ksiądz Prałat Aleksander Kłos. Tak szybko minął czas, a wielu z nas się jeszcze zdaje, że za chwilę wyjdzie z brewiarzem z zakrystii, aby pójść do konfesjonału, że spotkamy Go w biurze parafialnym, albo przechadzającego się wokół kościoła. Chcielibyśmy jeszcze o coś zapytać, o czymś opowiedzieć, czasem czymś zasmucić, zanieść kwiatki na imieniny. Ale przyszliśmy na niedzielną Mszę świętą o godz. 7.30. To była Jego Msza święta. Tym razem też była Jego, bo odprawiana w Jego intencji, o radość życia wiecznego, aby tam wraz z całą brygadą swoich budowniczych, pomocników i parafian mógł się cieszyć w wieczności. Przyszły nawet poczty sztandarowe, a Mszę świętą odprawiał i kazanie wygłosił ks. kan. Andrzej Szopiński, którego Ksiądz Prałat dobrze nauczył, że „jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym”. Była też intencja za parafian, bo obecny ks. Proboszcz przejął tą piękną tradycję i również modli się za Ojczyznę, o święte i liczne powołania kapłańskie, zakonne, misyjne oraz o świętość dla naszych rodzin. Pewnie Ksiądz Prałat byłby trochę smutny, że tak wielu spośród nas odeszło do wieczności – wielu nie pojednawszy się z Panem Bogiem, że tak mało ludzi w kościele, bo lubił kiedy kościół był tak pełen, że ludzie nie mieścili się w jego wnętrzu. Jeszcze bardziej zasmuciłyby się gdyby zobaczył protestujące pod kościołem kobiety. Wiemy, że modli się za nas. My też pamiętamy o Nim w modlitwie.
Wieczny odpoczynek racz Mu dać Panie.
j.k.